Recenzja maski i balsamu do włosów Biovax Opuntia Oil & Mango
30. 11. 2018
· 5 minut czytania
Piękne i lśniące włosy to marzenie każdej z pań. Czy kuracja z zastosowaniem maski i balsamu z serii L’biotica pozwoli na uzyskanie wymarzonego efektu? Przeczytaj naszą recenzję!
Spis treści
Kolejna próba okiełznania suchych włosów? O, tak! Tym razem do walki z przesuszonymi, plączącymi się końcami moich blond włosów wykorzystałam nie 1, a 2 produkty: 1. nakładany na mokro, 2. − na sucho. Jak sprawdziły się maska i balsam z serii L’biotica? Oto wyniki testu!
Spis treści:
Maska marki Biovax – krótka charakterystyka
Nie tak dawno miała przyjemność testować szampon do włosów Biovax z serii Opuntia Oil i Mango. Tę recenzję możesz przeczytać tu: Szampon do zniszczonych włosów L'biotica Biovax Opuntia Oil&Mango − recenzja. Szampon pomógł mi nieco z plączącymi się włosami i przede wszystkim nadał im blasku. Podobnie działać ma maska Biovax z olejem z opuncji i masłem mangowym.
W składzie produktu znajdują się m.in.
- Olej z opuncji − źródło Omega-6 i Omega-9, które otaczają łodygę włosa ochronną warstwą, pozostawiają włosy gładkie i lśniące
- Masło mango − wygładza włosy i chroni je przed rozdwajaniem się, włosy nie są po nim obciążone
- Ceramidy − odbudowują ubytki w strukturze włosa
- Betaina − nawilża włosy
- Kwas cytrynowy − działa keratolitycznie, oczyszcza skórę głowy
A co obiecuje producent?
Efekt lipidowej odbudowy zniszczonych włosów Lipid FX:
- Widocznie wygładzona i uszczelniona powierzchnia włosów
- Włosy lśniące, miękkie i intensywnie nawilżone
- Odbudowana struktura włosów, odporna na uszkodzenia
- Włosy głęboko zregenerowane i zdyscyplinowane
Balsam z serii Opuntia Oil & Mango
Kolejnym produktem, który testowałam przez 2 miesiące jest balsam, który nakłada się na włosy już suche lub wilgotne. Jego skład jest podobny do pozostałych produktów tej linii − opiera się przede wszystkim na dobrodziejstwie ceramidów, masła mangowego i jednego z najdroższych olejów na świecie − oleju z opuncji.
W jego składzie znajdziesz dodatkowo pantenol i szereg substancji, które czynią ten produkt dużo lżejszym − na tyle, że możesz nałożyć go na włosy bez spłukiwania.
Balsam ma wygładzić końcówki włosów i nadać im połysku, szczególnie jeżeli mamy do czynienia z bardzo zniszczonymi włosami i rozdwojonymi końcówkami. Według producenta nie obciąża włosów. Jego dodatkową zaletą − podobnie jak chyba wszystkich produktów z linii L’biotica − jest to, że nie posiada SLES czy SLS, a 90% jego składników ma pochodzenie naturalne.
Sprawdź też kosmetyki do włosów.
Jaki jest stan moich włosów przed testem?
Jeżeli czytałaś kiedyś moje recenzje, to pewnie wiesz, że mam rozjaśniane blond włosy, z tendencją do przesuszania się, puszenia i kręcenia. Choć nie mam ich na głowie aż tak mało, są dość cienkie − wszystko pewnie przez rozjaśnianie włosów. Ostatnio postanowiłam powrócić do naturalnego kolorów włosów. Tak więc, u nasady moje włosy są zdrowe i lśniące. Niestety końce są jaśniejsze, cieńsze i często się plączą.
Zwłaszcza po wakacjach, a moje odbywają się zwykle na jesieni, moje włosy są przesuszone od słońca i morskiej wody. Trudno je rozczesać. Dlatego potrzebuję kuracji, która przywróci im blask, nada połysku, ułatwi rozczesanie i zamaskuje rozdwajające się, zniszczone końce.
Połączenie maski i balsamu − czas na Opuntia Oil i Mango!
Maskę i balsam zaczęłam stosować niedługo po teście szamponu do włosów. Chciałam sprawdzić, jak połączenie tych składników aktywnych sprawdzi się na moich włosach. W szamponie brakowało mi ultra wygładzenia, na jakie zawsze mogę liczyć po maskach do włosów.
Zgodnie z zaleceniem na opakowaniu, maskę nakładałam 2 razy w tygodniu: w środy i w soboty. Powiem szczerze, że taka kuracja jest czasochłonna, dlatego dobrze jest stworzyć sobie swój własny rytuał pod takie zabiegi, żeby pozostać systematyczną i żeby uzyskać pożądany efekt. Maskę nakłada się na umyte już włosy, osuszone ręcznikiem. Nakładałam ją jeszcze pod prysznicem, a następnie naciągałam na głowę dołączony do opakowania czepek. W pudełku dodatkowo znajdowała się jeszcze saszetka z jedwabiem do włosów, którym można zabezpieczyć końce. Zgodnie z radą producenta, podnosiłam temperaturę włosów i owijałam je dodatkowo ręcznikiem. Maskę trzymałam na włosach min. 20 minut − czasem było to nieco dłużej. Następnie, znów pod prysznic i zmywałam maskę z włosów. Kurację wykonywałam zwykle wieczorem, więc tego dnia już odpuszczałam sobie stosowanie balsamu.
Maska pięknie pachnie i gładko rozprowadza się po włosach. Ma konsystencję, którą umiejscowiłabym gdzieś między gęstą śmietaną a budyniem. Nie było żadnego problemu z jej zmyciem.
Sprawdź też odżywki do włosów.
Balsam z kolei postanowiłam stosować niemal codziennie, rano przy stylizacji włosów. Odrobinę − dosłownie parę kropel balsamu, dobrze rozcierałam w dłoniach, a następnie wmasowywałam go we włosy, głównie w dolnych partiach − unikałam nasady włosów, żeby ich nie obciążyć.
A jak z wydajnością produktów. Jeżeli chodzi o maskę, przy moim rytuale starczyła mi może na 10 razy. Ale, weź pod uwagę, że zwykle na włosy nakładałam bardzo dużą ilość produktu − nie żałowałam go! Na raz na głowę nakładałam niemal garść maski, tak więc kuracja zakończyła się po trochę ponad miesiącu.
Jeżeli chodzi o wydajność balsamu − to mam go do dziś. Być może obchodzę się z nim zbyt delikatnie, ale wolę nie szaleć z produktem nakładanym na suche włosy. Kilka razy nałożyłam go też na mokre włosy i powiem szczerze, że bardzo przypadł mi do gustu ten sposób balsamowania włosów. Kiedy nakładałam go na mokre włosy − także tylko na końcówki − zużywałam znacznie więcej produktu.
Jak działa połączenie maski i balsamu Biovax? Efekt po
Zauważyłam, że włosy są znacznie miększe w dotyku i nieco bardziej wygładzone. Jeżeli idzie o samą maskę, musiałam przyzwyczaić się, podobnie jak w przypadku szamponu do tego, że na wygładzenie włosów naturalnymi olejami potrzeba nieco czasu. Moje włosy lubią silikony − nie będę tego ukrywać − lepiej się po nich rozczesują i mają ładny blask. O ile blask przyszedł szybciej, po stosowaniu maski miałam nieco problem z rozczesaniem włosów początkowo. Ale im dłużej ją stosowałam tym było łatwiej.
Bardzo polubiłam natomiast balsam do włosów L’biotica Opuntia Oil i Mango. Po pierwsze, niesamowicie pachnie, a zapach ten towarzyszył mi przez cały dzień. Po drugie, faktycznie nie obciążał włosów i można stosować go na suche włosy, choć byłam co do tego pomysłu bardzo sceptyczna. Włosy po kuracji mają więcej blasku i są nieco zdrowsze. Wydają się takie być zwłaszcza po użyciu balsamu na końcówki. Moim jedynym zastrzeżeniem jest to, że niestety trochę się plączą. No cóż − widocznie taki już ich urok!